"Jaki cudny czas, by
zaczynać” ostry trening przed Runmageddonem. Pogoda nas rozpieszcza, byle
by nie spłatała figla w połowie kwietnia, kiedy odbędzie się bieg. Przy
słoneczku przyjemnie się trenuje, ale jeśli będziemy musieli startować w
deszczu i zimnie, chyba trochę się rozczarujemy. Przechodząc do konkretów, znowu udało nam się urozmaicić trening i
przygotować się na inne wyzwania. Tym razem też nam ktoś pomógł, była to ludzka
bezmyślność. O co chodzi? W lesie, gdzie trenujemy, znaleźliśmy opony, których
ktoś się pozbył i „zutylizował” je na łonie natury. Dlatego od dwóch dni
prowadzimy trening z ich użyciem. Wczoraj postanowiliśmy biegać z oponą
przywiązaną na linie.
niedziela, 30 marca 2014
piątek, 28 marca 2014
„Pane soldate, ne zabijajte mne”!
Dziś
postanowiliśmy wrócić do treningu na Pustyni Błędowskiej. Przyjechaliśmy na
miejsce i od razu zaczęliśmy robić rozgrzewkę. Nagle, bum, prach, ciach i
wybuchy! Desant z powietrza na spadochronach, czerwone berety się na nas
rzuciły. Justyna w płacz, że to Ruskie zaatakowały Polskę, że już po nas i
krzyczy do nich: „Pane soldate, ne zabijajte mne, ja mam dziecko, weźcie jego”!
Tak mógłby wyglądać nasz dzisiejszy trening, gdyby mgła nie pokrzyżowała
żołnierzom skoków ;)
A
tak bez jaj, to dziś chcieliśmy przećwiczyć, to co ostatnio nam nie wyszło,
czyli przejście po linie z zaczepionymi rękami i nogami. W trakcie treningu
zauważyliśmy, że ktoś nam się bacznie przygląda (obcy wywiad). Podszedł do nas
pan, który spytał czy nie potrzebujemy pomocy. Okazało się, że jest on
emerytowanym komandosem. Użyczył nam własnej liny, która okazała się lepsza niż
nasza. Poza tym udzielił nam kilku praktycznych rad, ponieważ sam kiedyś brał
udział w biegach podobnych do Runmageddonu.
środa, 26 marca 2014
Czas na konkretny wycisk!
Zaczynając
relację z kolejnego dnia przygotowań do biegu, trzeba nadmienić, że
najważniejszym punktem było wstanie rano, co zwykle rzadko mi się zdarza.
Raczej nie lubię się ruszać zbyt wcześnie z łóżka, jeśli nie muszę zrobić niczego
pilnego. A tu proszę, taka zmiana dość korzystna. Pewnie to przez te
systematyczne treningi i świadomość, że jeśli nie będę się do nich przykładał
to start w Runmageddonie może zakończyć się fiaskiem. Dlatego ćwiczymy,
ćwiczymy! Pogoda dziś była wprost idealna na trening, więc zrobiliśmy sobie z
Justyną konkretny wycisk.
Rozpoczęliśmy
standardowo od biegu do „naszej ulubionej” starej fabryki, w której straszy ;) Na
miejscu przeprowadziliśmy rozgrzewkę, którą zaprezentowano nam na opisywanym
niedawno evencie Reeboka - trening tabata - 20sek. bieg w miejscu, 10sek. rest, 20 sek. pajacyki, 10 sek. rest x4 :) W sumie 8 serii.
Po tej lekkiej rozgrzeweczce przeszliśmy do zasadniczej części,
która już nie była tak miła i przyjemna, bo to przecież ma być ciężki trening. Zrobiliśmy
trzy cykle zestawu ćwiczeń, który wyglądał następująco:
Trening nieźle nas zmęczył. Jeszcze przez kilka godzin czułem, że
boli mnie każdy mięsień. Na zakończenie dodam, że Justyna jest strasznym
tchórzem. Kilka razy w ciągu treningu chciała uciec, bo wydawało jej się, że
ktoś/ coś się czai w pobliżu. Już wspominałem, że sceneria otoczenia fabryki
wygląda jak z horroru, więc może jej obawy są uzasadnione. W każdym razie,
jeśli przez dłuższy czas nie będę nic pisał, to znaczy, że coś mnie zjadło
podczas treningu.
CDN... chyba ;)
wtorek, 25 marca 2014
Koniec opierdalania ;)
Wreszcie
po kilku dniach wracam do Was z relacją z moich przygotowań do Runmageddonu.
Miałem małą przerwę, ponieważ mój motywator się zepsuł, a ćwiczenia samemu nie
są aż tak ciekawe, żeby je opisywać, bo w końcu bez motywatora to nie to samo.
A tak na poważnie, Justyna się rozchorowała i z tego względu troszkę zwolniłem
tempo.
W
swoim treningu przez te kilka dni skupiłem się na ćwiczeniach na brzuch,
pompkach i podciąganiu na drążku. Dziś powróciliśmy do naszego stałego trybu. Zaczęliśmy
od biegania, żeby wreszcie się trochę zmęczyć i jakoś nadrobić te dni
odpoczynku. Później zaczęliśmy dopracowywać naszą technikę wspinania się po
linie. I wreszcie widać efekty tej ciężkiej pracy. Chyba pierwszy raz udało nam
się to bez większych przeszkód.
środa, 19 marca 2014
Reebok Crossfit ELEKTROMOC & Sznurowadło
„Wczoraj
spałem pod mostem. Dziś jestem na największym statku świata i pije szampana z
jaśnie państwem. Życie to dar. Nie chce go zmarnować. Nigdy nie wiesz, jaka
jutro przyjdzie karta, trzeba brać życie takim, jakie jest i sprawić by liczył
się każdy dzień”. Przypomniałem sobie ten cytat z Titanica, kiedy ćwiczyłem
dziś we wspomnianej ostatnio rozwalającej się fabryce.
Wczoraj miałem okazję
uczestniczyć w treningu w warszawskim klubie Crossfit ELEKTROMOC przy ulicy Żeromskiego, na którym firma
Reebok zaprezentowała swoją najnowszą kolekcję ubrań (relacja z eventu na
fitlifestyle.pl), a dziś znowu w tej ruinie, gdzie najprawdopodobniej straszy.
Możecie się ze mnie śmiać, ale przez cały trening miałem wrażenie, że ktoś mnie
obserwuje, być może to przez tą scenerię niczym z horroru.
poniedziałek, 17 marca 2014
Nie wstanę! Tak będę leżał!
Przeżyłem
kolejny dzień treningu, chociaż nie przypuszczałem, że będzie aż tak ciężko.
Trening wymyśliłem, żeby dokopać Justynie i pokazać jej, że jest leszczem, a
okazało się, że sam jestem ciptokiem :D zrobiliśmy sobie taki wycisk, że przez
cały czas czułem żołądek przy gardle. Ale dość tego użalania się nad sobą,
przejdźmy do faktów.
sobota, 15 marca 2014
Day 3.
Kolejny
dzień ciężkiego treningu za mną. Aura za oknem nie nastraja zbyt motywująco,
ale przecież forma sama się nie zrobi. W końcu boot camp nie przewiduje miejsca
na słabości i wymówki, a już na pewno nie będzie takiej możliwości na
Runmageddon! W sumie dzisiejszy deszcz i silny wiatr można potraktować, jako
sprzymierzeńców w przygotowaniach do zbliżającego się wielkimi krokami wyścigu.
Nie wiadomo jaka pogoda będzie panować za miesiąc na Służewcu, dlatego warto
trenować w każdych warunkach, aby odpowiednio się przygotować. Było już słońce,
piasek i lekkie wiosenne podmuchy, a teraz przyszedł czas na deszcz, błoto i
wiatr, czyli wszystko, na co trzeba się przygotować trenując do Runmageddonu.
Dziś,
po prawie dwuletniej przerwie w regularnych ćwiczeniach, mogłem przypomnieć
sobie, jak to jest zmagać się z niedogodnościami pogodowymi. Kiedyś nie dałem
się zmóc ponad trzydziestostopniowemu upałowi czy temperaturze kilkanaście
stopni poniżej zera. Nie straszny mi był deszcz, śnieg czy ostre słońce. I
chyba czas najwyższy do tego wrócić, zwłaszcza, że dzisiejszy trening, pomimo tego, że był bardzo ciężki, zaliczam
do udanych.
Startujemy!!!
RUNBO
jest nowym spojrzeniem na świat fitness. Nazwa powstała z połączenia słów run i
boot camp. O ile pierwszej części nazwy nie trzeba nikomu tłumaczyć, o tyle
boot camp może być dla kogoś pojęciem nowym. Jest to trening funkcjonalny,
który swój początek wziął w amerykańskich ćwiczeniach wojskowych i przebojem
zaczął zdobywać zwolenników na całym świecie. Wykonuje się go na świeżym
powietrzu. Trening został tak zmodyfikowany, że bardziej przypomina zabawę, niż
ciężkie wojskowe ćwiczenia. I właśnie takiej rozrywce poświęcony będzie blog.
Pomysł
zrodził się w związku z przygotowaniami do RUNMAGEDDONu, który startuje już za
30 dni. Miejscem, gdzie spotkają się wszyscy fani dobrej zabawy połączonej z wysiłkiem
fizycznym, będzie warszawski Służewiec. W historii polskiego sportu miejsce to
kojarzyło się z wyścigami konnymi. Jednak tym razem zamiast koni w morderczym
biegu wystartują… ludzie. Bieg odbywa się na trasie około 9 km z licznymi
przeszkodami, które od zawodników będą wymagały niezwykłej sprawności fizycznej
i wytrzymałości psychicznej.
Wspólnie
z Justyną z fitlifestyle.pl rozpoczęliśmy przygotowania do tego wydarzenia.
Pierwszy dzień treningu możecie zobaczyć na jej blogu. Kolejny dzień zmagań z
wyzwaniem prześledzicie ze mną.
Jak już wiecie naszym głównym miejscem treningowym jest Pustynia Błędowska. Jest to idealne miejsce do ćwiczeń boot camp lub crossfit.
Subskrybuj:
Posty (Atom)