Przeżyłem
kolejny dzień treningu, chociaż nie przypuszczałem, że będzie aż tak ciężko.
Trening wymyśliłem, żeby dokopać Justynie i pokazać jej, że jest leszczem, a
okazało się, że sam jestem ciptokiem :D zrobiliśmy sobie taki wycisk, że przez
cały czas czułem żołądek przy gardle. Ale dość tego użalania się nad sobą,
przejdźmy do faktów.
Trening
rozpoczęliśmy w budynku byłej fabryki. Znaleźliśmy linę z wisielcem, którego
odcięliśmy, a na linie przeprowadziliśmy trening, który można zobaczyć na
filmiku.
Z tym wisielcem żartowałem :D ale lina była zawieszona naprawdę. Ten sprawdzian uświadomił nam, że wspinaczka jest naszą piętą Achillesa i trzeba nad tym potrenować. Nie możemy się łudzić, że coś takiego nie spotka nas na Runmageddon.
Następnie przenieśliśmy się kilometr dalej, gdzie przeprowadziliśmy drugą część treningu. Założeniem programu było zmuszenie organizmu do jak największego wysiłku i pokonania własnych słabości. Jego przebieg był następujący:
Całość powtórzyliśmy trzy razy. Tak mnie to wykończyło, że po
treningu padłem na ryj i przypomniałem sobie słynny cytat z Seksmisji: Nie
wstanę! Tak będę leżał!
Jutro spróbujemy treningu crossfit pod okiem specjalistów z Reebok
w Warszawie. Czekajcie na relację!
CDN...
CDN...
Forma musi być ;p trzymaj tak dalej, czekam na kolejne wpisy :)
OdpowiedzUsuńczytałam ten post w pociągu... na wysokości tematu o wiszącym jegomościu prawie co oplułam babeczkę z naprzeciwka!! :P zaczynam śledzić...
OdpowiedzUsuń