Zaczynając
relację z kolejnego dnia przygotowań do biegu, trzeba nadmienić, że
najważniejszym punktem było wstanie rano, co zwykle rzadko mi się zdarza.
Raczej nie lubię się ruszać zbyt wcześnie z łóżka, jeśli nie muszę zrobić niczego
pilnego. A tu proszę, taka zmiana dość korzystna. Pewnie to przez te
systematyczne treningi i świadomość, że jeśli nie będę się do nich przykładał
to start w Runmageddonie może zakończyć się fiaskiem. Dlatego ćwiczymy,
ćwiczymy! Pogoda dziś była wprost idealna na trening, więc zrobiliśmy sobie z
Justyną konkretny wycisk.
Rozpoczęliśmy
standardowo od biegu do „naszej ulubionej” starej fabryki, w której straszy ;) Na
miejscu przeprowadziliśmy rozgrzewkę, którą zaprezentowano nam na opisywanym
niedawno evencie Reeboka - trening tabata - 20sek. bieg w miejscu, 10sek. rest, 20 sek. pajacyki, 10 sek. rest x4 :) W sumie 8 serii.
Po tej lekkiej rozgrzeweczce przeszliśmy do zasadniczej części,
która już nie była tak miła i przyjemna, bo to przecież ma być ciężki trening. Zrobiliśmy
trzy cykle zestawu ćwiczeń, który wyglądał następująco:
Trening nieźle nas zmęczył. Jeszcze przez kilka godzin czułem, że
boli mnie każdy mięsień. Na zakończenie dodam, że Justyna jest strasznym
tchórzem. Kilka razy w ciągu treningu chciała uciec, bo wydawało jej się, że
ktoś/ coś się czai w pobliżu. Już wspominałem, że sceneria otoczenia fabryki
wygląda jak z horroru, więc może jej obawy są uzasadnione. W każdym razie,
jeśli przez dłuższy czas nie będę nic pisał, to znaczy, że coś mnie zjadło
podczas treningu.
CDN... chyba ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz