Wreszcie
po kilku dniach wracam do Was z relacją z moich przygotowań do Runmageddonu.
Miałem małą przerwę, ponieważ mój motywator się zepsuł, a ćwiczenia samemu nie
są aż tak ciekawe, żeby je opisywać, bo w końcu bez motywatora to nie to samo.
A tak na poważnie, Justyna się rozchorowała i z tego względu troszkę zwolniłem
tempo.
W
swoim treningu przez te kilka dni skupiłem się na ćwiczeniach na brzuch,
pompkach i podciąganiu na drążku. Dziś powróciliśmy do naszego stałego trybu. Zaczęliśmy
od biegania, żeby wreszcie się trochę zmęczyć i jakoś nadrobić te dni
odpoczynku. Później zaczęliśmy dopracowywać naszą technikę wspinania się po
linie. I wreszcie widać efekty tej ciężkiej pracy. Chyba pierwszy raz udało nam
się to bez większych przeszkód.
Chcieliśmy
wprowadzić nowy element, też z liną, ale niestety nie za bardzo nam się udało.
Planowaliśmy przeciągnąć ją nad kanałem z wodą i przechodzić po niej z
zaczepionymi rękami i nogami. Okazało się, że lina mimo wszystko jest zbyt
elastyczna i za bardzo się obniża. Co prawda próbowałem po niej przejść, ale
bałem się, że jak wpadnę do tego kanału, to raczej prędko się z niego nie
wydostanę. Jak znam Justynę, zostawiła by mnie na pożarcie wygłodniałym dzikim
zwierzętom :D
W
związku, że tamten pomysł nie wypalił, robiliśmy pompki nad kanałem, tym razem
już bez wody, żeby nie mieć ponadplanowej kąpieli.
CDN...
Super blog !!
OdpowiedzUsuńFajny pomysł z tymi pompkami. Można się bardzo nisko obniżyć, przez co mięśnie są maksymalnie rozciągnięte.
OdpowiedzUsuńA co do Runmageddonu, to właśnie ruszają pracę nad nowymi edycjami. W tym roku w Warszawie będą jeszcze dwie edycje.